Stolica Malty, Valletta, to zdecydowanie jedno z najładniejszych miast na wyspie i wogóle jedno z najłądniejszych miejsc jakie zwiedzaliśmy. Otaczają ją gigantyczne, pełne fortów i bastionów fortyfikacje, wzniesione przez Zakon po przybyciu na wyspę. Widoki z murów na sąsiednie miasta zapierają dech.
Chodzimy po mieście cały dzień, obchodzimy je na około wzdłuż murów, zwiedzamy fort św. Elma i ogrody Barakka. Idziemy też do Muzeum Archeologicznego. Jest to świetne miejsce żeby się dowiedzieć czegoś o prehistorycznych świątyniach Malty (np. tych z Tarxien). Można też tam kupić bilety do samych świątyń, jednak trzeba je najpierw zarezerwować kilka tygodni wprzód. My nie zarezerwowaliśmy więc podczas naszego pobytu nie ma już wolnych miejsc. Liczba zwiedzających hypogea w Tarxien i Hal Salfieni została ograniczona do 70 osób dziennie. Większa liczba zwiedzających powoduje nadmierną wilgoć i niszczenie neolitycznych świątyń.
Zwiedzamy też Pałac Wielkiego Mistrza i słynne oberże zakonników. Zakon Szpitalników św. Jana założyli rycerze 8 narodowości, a każda z nich miała własną oberżę wewnątrz murów Valletty. Było to miejsce gdzie zakonnicy spali, jedli, pili i spędzali czas wolny. Każda z oberży to perła architektury renesansowej. Kilka z nich można zwiedzać w środku, np. oberżę Prowansalczyków, w której mieści się teraz wspomniane Muzeum Archeologiczne. Niestety najokazalsza oberża kastylijska była akurat remontowana.
Mamy problem z obiadem. Co prawda knajp i restauracji jest w Valletcie pełno (im bliżej Placu Republiki tym droższe), ale Maltańczycy mają specyficzny rozkład posiłków w ciągu dnia. Ok. godziny 12-13 podaje się w restauracjach lunch, po czym większość knajp jest zamykana aż do wieczora (ok.19) kiedy to podaje się obiad właściwy. W końcu ok. 15 udaje się nam znaleźć jedną knajpkę, której właściciel chce zarobić na turystach i obiady serwuje cały dzień.
Ogólnie polecamy Vallettę każdemu kto jest na Malcie. Zdecydowanie jedno z najciekawszych miejsc na wyspie.