Zoladki sie uspokoily i mozemy sie przeniesc do tanszego hotelu -Royal (124 Dh/ pokoj, kiepskie sanitriaty). W cenie nocleu dobre sniadanie w kawiarni naprzeciwko hotelu.
Po sniadaniu wypozyczamy auto i ruszamy w strone Gorges de Dades. Za 500 Dh = (50€) mamy zmasakrowanego i brudnego Hyundaia Accent, bez benzyny i na lysych oponach (czyli standardowe auto na poludniu Maroka:). Ruszamy wiec na stacje i oto niespodzianka - benzyna kosztuje tyle samo co w Polsce, nie ma samoobslugi, tylko podchodzi pan, nalewa benzyne, placi sie mu do reki i trzeba (jak wszedzie) zostawic napiwek:)
Wiec za 500 Dh + 200 Dn benzyna mamy auto na caly dzien... hura!
Szczesliwi malym ruchem na trasie i lepszy, niz w Polsce stanem drog podziwiamy widoki. do czasu... Przed Boumalne de Dades, w wiosce El-Kelaa M'Gouna gigantyczny korek. Wysiadam sprawdzic co sie stalo. Rzeka wylala i zalalo droge. Co odwazniejsi i tubylcy na rowerach przejezdaja. Cala wioska sie zeszla, siedza i patrza czekajac chyba az jakies auto porwie nurt i bedzie o czym we wsi gadac:)
Powoli ruszamy, bo niby co... ze ja nie przejade? (Szymon). Udalo sie! Troche ubloceni ale jedziemy dalej. Po paru kilometrach to samo - zaana droga i cala wies przyszla ogladac. Przejezdzamy. Po paru kilometrach znow to samo, tym razem pare aut zawraca, Renault przed nami zgaslo w polowie drogi... ups. No, ale co... ze ja nie przejade? (Szymon). Zamykam oczy... uff udalo sie:)
Po paru kilometrach tuz pred wjazdem do wawazu rozpetala sie straszna ulewa. Przejechalismy troche ciagle myslac o zalanych drogach i o tym, ze skoro pada to poziom wody sie podniesie. Szybki rzut oka do portfela...jak tu utkniemy to moze byc kiepsko. Decyzja zawracamy - jesli nie wawoz to na pewno bedzie cos ciekawego po drodze. Mielismy racje - widzielismy w drodze powrotnej kilka ciekawych kazb, podziwialismy widoki.
Skoura to wies kilkadziesiat kilometrow na polnocny wschod od Warzazat. W samej wsi nie ma co ogladac, ale w jej okolicy jest kilka kazb. Mysmy widzieli dwie: Ben Moro i Amridil. Ta druga jest wieksza, ale z powodu ulewnego deszczu nie bylismy w stanie do niej wejsc, gdyz otaczaly ja wody rwacej rzeki. Chociaz moze to i lepiej, bo nie natknelismy sie na naciagaczy:). A z zewnatrz kazba wygladala rownie ladnie i robi duze wrazenie.
W kazbie Ben Moro jest obecnie hotel (dosc luksusowy), ale obsluga pozwolila nam wejsc do srodka. Pochodzilismy po bardzo waskich korytarzach i zrobilismy kilka zdjec okolicy z najwyzszej wiezy.
Po wyjsciu zignorowalismy jakiegos czlowieka, ktory probowal nam wmowic, ze chcemy sie przejechac na wielbladzie i ruszylismy w dalsza droge naszym sfatygowanym Hyundaiem.
Popoludniu wrocilismy do Ouarzazate, przejechalismy miasto i ruszylismy w strone Ait ben Haddu.