Po 4 godzinach jazdy jestesmy w Essaouirze - wedlug przewodnika najbardziej wietrznym miescie w Maroku. Moze tak jest, ale nie dzisiaj. Jest chyba 40 stopni cieniu i maszerujemy z plecakami poszukiwaniu noclegu. Oczywiscie zaczpiaja nas naganiacze oferujac "tanie i najlepsze" noclegi. Ale nie damy sie naciagnac. Docieramy do polecanego w przewodniku hotelu Smara i niestety okazuje sie ze wszystkie miejsca zajete (najwyrazniej nie tylko nasz przewodnik go poleca). Zrezgnowani dajemy sie zaciagnac do "taniego" i " super" pokoju. Pokoj okazuje sie byc nie tani i nie tak super. Odchodzimy wiec. Naganiacz krzyczy za nami pytajac jaka jest nasza cena - mowimy 120, stanelo na 130. Dostalismy lepszy pokoj, a francuska para, ktora weszla za nami wziela ten pierwszy za 150. W Maroku grunt to nie okazywac zainteresowania, a kazda cene da sie obnizyc:)
Essaouira jest ladnym miasteczkiem, ale dosyc zaniedbanym. Wybudowane przez Portugalczykow szesnastowieczne mury powoli sie krusza, a bialy tynk odlazi ze scian domow. Ale dzieki temu miasto wyglada autentycznie, a nie jak zrobione specjalnie dla turystow. Dwa potezne bastiony, Skala du port i Skala de la Ville, goruja nad miastem i portem. Od polnocy mury sa bardzo szerokie- jest tam ok 200 metrowa promenada skad ladnie widac zachod slonca nad Atlantykiem. Oprocz twierdzy jest tu dosyc duzy port, dzieki ktoremu wszystkie restauracje w miescie sa zaopatrzone w swieze ryby i owoce morza. Jest tez mallah, stara dzielnica zydowska (jak w wiekszosci marokanskich miast), ale jest brzydka i generalnie nie ma tam co ogladac.
Plaza miejska jest bardzo szeroka i dluga, ale Atlantyk jest dosyc zimny- jak ktos lubi temperature wody 17-19 stopni to mozna sie kapac :-). Podobno zazwyczaj sa tu spore fale, ale mysmy trafili na dosyc spokojne morze i brak wiatru. Mimo tempertaury ok 40 stopni morze nadal bylo zimne.
W miescie dziala wiele malych zakladow rzemieslniczych, produkujacych rozne wyroby z tui (np. pod wspomniana promenada przy Skala de la Ville). Przyjemnie sie tu robi zakupy, jako, ze rzemieslnicy nie narzucaja sie tak jak sprzedawcy np. w Marrakechu. Z drugiej strony niechetnie sie targuja.