Noc na lotnisku i o 6:10 lot do Krakowa. Dotarliśmy dzień później niż planowaliśmy, no i Gosi plecak trochę ucierpiał (obsługa lotniska urwała jedna linkę). Ale naprawimy go:). Fajnie jest podróżować, ale najfajniej jest po trzech tygodniach tułaczki wrócić do domu :). Tegoroczne wakacje minęły szybko, w przyszłym roku może Nowa Zelandia, może Norwegia, a może wrócimy do Afryki? Kto wie.
W każdym razie "The Road goes ever on and on" jak śpiewał Bilbo Baggins...