[G] Od lat słyszałam od rodziców o wspaniałych wakacjach, jakie spędzili w Mamai. Postanowiliśmy więc od Mamai właśnie zacząć podroż po Rumuńskim wybrzeżu.
To, co zastaliśmy na miejscu przeszło wszelkie oczekiwania - najpierw korek przy wjeździe do miasta, potem bramka i jak sie okazało.... za wjazd do Mamai trzeba zapłacić 3 leje, niby niewiele, ale.... Sama Mamaia to ekskluzywny kurort gdzie 5 gwiazdkowe hotele sąsiadują z kasynami i innymi tego typu przybytkami, gdzie lokalni, obwieszeni złotem 'bogacze' spędzają urlopy.
Ta opcja chyba nie na nasza kieszeń:)
Wyjeżdżamy więc czym prędzej z miasta i.... znów bramka i znów 3 leje, tym razem za wyjazd. Uff... Robi się ciemno, więc szukamy jakiegoś pola namiotowego. Znalezienie wolnego miejsca na polu namiotowym okazuje się nie być prostym zadaniem. Wjeżdżamy do trzech kolejnych i wszędzie brak miejsc! Dopiero za czwartym podejściem pani w budce przy bramie wjazdowej daj iskierkę nadziei, ze chyba coś sie dla nas znajdzie. Hura! Znajdujemy skrawek miejsca między namiotami i rozbijamy się:)
Noc upłynęła pod znakiem techno, a wszelkie próby zaśnięcia kończyły się niepowodzeniem:) 3 dyskoteki dookoła pola namiotowego oraz grillujący sąsiedzi skutecznie przekonali nas, że to nie miejsce do odpoczynku, ale centrum 24 godzinnej imprezy:)
[SZ]
Wszystkim odradzam Mamaię i wogóle rumuńskie morze w sierpniu. Wtedy jest największy tłok, bo cała Rumunia bierze urlop. Podobno we wrześniu jest lepiej, ale nam nie było dane sie przekonać, bo po jednym dniu zmyliśmy sie czym prędzej. Pojechaliśmy na północ Dobrudży.